czwartek, 24 września 2015

... pokonać swoje granice


W minioną niedzielę przebiegłam swój pierwszy półmaraton.
I nie będę was oszukiwać, że było cudownie. Bo nie było. Było ciężko, a zwłaszcza po piętnastym kilometrze, kiedy to moje ciało zaczęło strajkować, że dalej nie będzie biec. I choć tętno miałam świetne i wcale nie czułam się źle, to moje nogi nie chciały już dalej współpracować ze mną... A byłam tak blisko mety.

I przecież nie mogłam teraz się poddać i odpuścić. Wszystko, tylko nie to !!! Zostało mi tylko 6 km. Wtedy właśnie wydłużyłam kroku, zacisnęłam zęby i pomyślałam, że nie po to jechałam taki kawał drogi żeby nagle zrezygnować bo się zmęczyłam. I tak to właśnie dobiegłam do mety z czasem 2 godziny i 14 minut. Kiedy już odebrałam ten cudownie kolorowy medal, usiadłam na ziemi i poczułam totalną niemoc ciała. Jakby ktoś odłączył mnie od zasilania. Poczułam też jak oczy zachodzą mi łzami i w tym momencie zachciało mi się płakać. I nie wiem tego czy ze szczęścia, czy ze zmęczenia. Takich emocji w życiu nie odczułam, więc teraz jest mi je trudno opisać... Kiedy o tym myślę uśmiecham się pod nosem. I zastanawiam się, po co człowiek rzuca się na taki wysiłek, który nie do końca sprawia mu radość? Tak jest właśnie ze mną i z moim bieganiem. Nie pytajcie się mnie czy lubię biegać - bo tego jeszcze nie wiem... (a może nie chcę się głośno przyznać do tego, że lubię biegać) Mam ambiwalentny stosunek do tej aktywności fizycznej. A dlaczego startuję w biegach ?Może dla satyfakcji, dla pokonania swoich granic, a może dla tych emocji, które we mnie się nagle pojawiają, dla lepszej wydolności i dla tych fajnych medali, które teraz wiszą nad moim łóżkiem:) 
Ale przede wszystkim dla "Rysi", z którymi biegam - to one są moim osobistym akumulatorem i motywatorem !!!
Podczas tego półmaratonu miałam również czas na to aby pomyśleć nad tym jaki będzie mój kolejny cel biegowy...
I doszłam do wniosku, że skoro tak kocham góry i żyć bez nich nie mogę. To zacznę brać udział w biegach górskich. Wtedy będę mogła się zmierzyć jeszcze bardziej ze swoimi granicami, które są przede wszystkim mojej w głowie. 
Tak więc cel wymyślony. Pora zacząć powoli zmierzać w jego kierunku... Może góry obudzą we mnie większe zamiłowanie do biegania, ponieważ bieganie po mieście wśród spalin samochodów, to dla mnie żadna przyjemność...
( a pomimo tego biegam)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz