poniedziałek, 14 września 2015

... moja metamorfoza

Ponad rok dojrzewałam do tego aby napisać ten post. To trudne nagle odkryć kawałek swojego prywatnego życia i pokazać się od tej drugiej strony. Wiele osób nie wie, że przez długi okres czasu borykałam się z nadwagą, ba wręcz z otyłością. 
Tyle rzeczy chcę wam npisać,że nie wiem od czego mam zacząć. Może zacznę od początku...
W moim domu nigdy nie zabraniano mi jeść, a zatem pszenica i cukier były na porządku dziennym. Weźmy jednak poprawkę, że 15 lat temu była też inna pszenica, a jedzenie jeszcze nie było tak przetworzone. Nie zmienia to jednak faktu, że jadłam bardzo źle. Poza tym  moja mama piekła pyszne ciasta,które uwielbiałam jeść (do tej pory je piecze). Nigdy nie miałam wielkich problemów z nadwagą (może ważyłam 3-4 kg więcej niż powinnam), aż do momentu jak poszłam do liceum...
To wtedy zaczął się mój tak zwany "koszmar", kiedy to nagle zachorowałam, a lekarze zaczęli pakować we mnie leki. Choroba pojawiła się nagle i wierzyłam, że równie szybko minie. Dlatego przystałam na to, aby po wyjściu ze szpitala brać leki kilka razy dzienie. Wydawało mi się naturalną rzeczą, że kiedy ktoś poważnie choruje to tylko leki mogą pomóc.



Szkoda, że żaden lekarz nawet nie wspomniał o możliwości zmiany mojej diety aby poprawić wynki, a przede wszystkim mój stan zdrowia. A wystarczyło wprowadzić dietę ketogenną... Jak zachorowałam miałam 16 lat, więc skąd mogłam wiedzieć o takich rzeczach? Nie potrafiłam zaakceptować mojej choroby i chciałam jak najszybciej wyzdrowieć.Chciałam też zacząć żyć jak wszyscy bez leków 
i szpitala. 
Cały proces wychodzenia z choroby dla mnie był bardzo długi trwał około 10 lat.   Po odstawieniu leków schudłam prawie 10 kg.  I był to bodziec aby dalej pójść
w stronę zdrowszej sylwetki.
   

                            
Ehhh i wtedy dopiero się zaczęło... Stosowałam najróżniejsze głupie diety. Zaczynając od oczyszczającej - 1000 kcal, poprzez głodówkę, dietę kapuścianą czy też Dukana, która obciążyła mi nerki. One były dobre ale na chwilę, bo po zakończeniu wracała mi poprzednia waga. To było straszne kiedy chudłam i po kilku miesiącach znów tyłam. Nie wierzyłam, że kiedyś będę mogła wyglądać jeszcze normalnie, a nie jak księżyc w pełni. Przestałam chodzić na zakupy do sklepów, bo nic na mnie nie pasowało.  Nie mogłam dostać na siebie bielizny, a w sukienkach nie chodziłam wcale skoro i tak rozmiaru na mnie nie było. Nie lubiłam przeglądać się w lustrze, bo to nie było ciało,które chciałam widzieć. Moja rodzina i przyjaciele nie mieli bladego pojęcia, że tak źle czuję się w swoim ciele, poieważ nie rozmawiałam z nikim o tym. Dużo ćwiczyłam i to mnie podtrzymywało na duchu. I waga dzięki temu powoli szła w dół...


I właśnie takim przełomowym momentem był rok 2009, kiedy skończyłam kurs na instruktorkę fitess i stwierdziłam, że chcę własnie TO robić w życiu ponieważ nadaję się do tej roboty.Teraz wiem, że to było to "coś" co pomogło mi powoli zacząć wrócić do lepszej sylwetki. 
Ale był moment w 2012 roku kiedy znów przytyłam. Nie był to drastyczny skok ale jakieś 5-7 kg znów byłam do przodu...I wtedy to już zupełnie straciłam wiarę w siebie, w swoje możliwośći, że może mi się udać. Dlaczego? Nie wiem tego do końca ale prawdopodobnie nie byłam gotowa na swój nowy wygląd, do którego dążyłam ( uparcie mniej lub bardziej). Nie miał mnie kto motywować i tego mi brakowało, a co najgorsze w lustrze widziałam wciąż  tą samą otyłą dziewczynę (choć już tak źle nie wyglądałam).Możecie mi wierzyć lub nie ale nadal mam duże problemy ze swoim ciałem - aby je pokazać. Ale te doświadczenia nauczyły mnie wiele, a przede wszystkim szcunku do swojego ciała i życia w zgodzie ze sobą. 


I wiecie z czego się cieszę? Że w końcu zalazłam w życiu, to co chcę robić, co mi daje radość, satysfakcję i co jest moim sensem w życiu zawodowym. I całkiem przypadkowo się to stało, że jestem dietetykiem. To wszystko zaczęło się w 2012 roku, kiedy uparcie szukałam rozwiązania dla siebie. I cieszę się bardzo, że jadąc autobusem lini 57 w Łodzi, słuchałam audycji
o zdrowym żywieniu i o sklepach ze zdrową żywnością. I właśnie wtedy wpadłam na pomysł, że to JA stanę się tym motywatorem dla innych !!!! I skończę studia z dietetyki i będę uczyła ludzi jak dobrze jeść, być szczęśliwymi 
i zacząć zdrowo żyć. Cieszę się ogromnie, że poszłam za ciosem i mogę robić właśnie to, co sobie zaplanowałam kilka lat temu. Moja Pracownia Dietetyczna "Eat Me" obchodzi właśnie we wrześniu swoje drugie urodziny. Dziś już wiem, że nie chcę robić nic innego. Dlatego z całego serca życzę sobie wszystkiego co najlepsze i zrealizowania wszystkich planów zawodowych, które założyłam sobie !

Podobno nic nie dzieje się bez przyczyny.Podobno...



  

5 komentarzy:

  1. Świetna historia - wzięłaś sprawę w swoje ręce i udało się osiągnąć cele. Chyba nikt nie jest tak wiarygodny, jak dietetyk i trener fitness, który sam przeszedł metamorfozę :)
    PS Dawno mnie tu nie było, a tu taka zmiana wizualna na blogu, super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego napisałam to - aby stać się jeszcze bardziej wiarygodna w tym co robię :)
      Dziękuję Agnieszko za miłe słowa

      Usuń
  2. Iwonko, dla mnie punktem zwrotnym w życiu były zajęcia z Tobą z Aeroboxu. Po ciąży zostało mi dobre 20kg więcej ciała i dziękuję koleżance ze wyciągnęła mnie na Twoje zajęcia. Jesteś mega pozytywną osobą i zarażasz optymizmem i co ważne motywujesz :) pozdrawiam i życzę Ci wszystkiego dobrego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło czytać takie słowa - to niesamowicie motywuje - dziękuję
      Obiecuję się nie zmieniać :)

      Usuń
  3. Hej. Gratuluję Iwonka. I jeszcze ukończyłas u nas kurs trenera personalnego...jestem ciekawa czy to coś tez u Ciebie wnioslo w tej opowieści. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń